Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Martin Eggleston - gwiazda Spójni Stargard lat 90. Odkrywamy tajemnicę Kobylanki. ZDJĘCIA i FILMIKI dawne i teraz

Grzegorz Drążek, Sebastian Drążek
Pamiętacie Martina Egglestona, pierwszego Amerykanina w Spójni Stargard? W stargardzkim klubie grał w latach 1994-1996. Był idolem wielu kibiców. Martin ma dzisiaj 54 lata i jest gotowy zostać trenerem Spójni. Porozmawialiśmy z nim i jego córkami o stargardzkich czasach. Zobaczcie też archiwalne i aktualne zdjęcia, obejrzyjcie filmiki. Na jednym z nich Martin Eggleston po polsku pozdrawia kibiców Spójni.

Martin Eggleston 27 stycznia 2021 obchodził 54 urodziny. To dobry moment, by przypomniał o sobie kibicom koszykówki nie tylko w Stargardzie. Martin grał w Spójni Stargard w latach 1994-96, a potem przez dwa sezony występował w klubie ze Szczecina.

ZOBACZ: Pozdrowienia od Martina

Martin Eggleston był w Polsce w latach 90. XX wieku z całą rodziną. W Policach urodziła się jego czwarta córka. Z Martinem porozmawialiśmy za pośrednictwem internetu. W videokonferencji wzięły udział jego córki.

11 wsadów na powitanie

Martin Eggleston to pierwszy Amerykanin w Spójni Stargard. Do Stargardu przybył w 1994 po tym, jak stargardzki zespół wywalczył historyczny, pierwszy awans do najwyższej ligi koszykówki w Polsce. Okazuje się, że Martin mógł grać zupełnie gdzie indziej i pewnie nawet nie dowiedziałby się o istnieniu Stargardu.

- Mało kto wie, ale zanim przyjechałem grać w Spójni, otrzymałem propozycję z jednego z hiszpańskich klubów - mówi Martin Eggleston. - Obiecałem żonie, że zdecyduję się na podpisanie kontraktu, tylko w przypadku, gdy będę mógł ze sobą zabrać całą rodzinę. Hiszpanie nie chcieli się na to zgodzić i odrzuciłem lukratywną ofertę. Powiedzieli mi, że zwariowałem. Mój agent zerwał ze mną współpracę. Dla mnie rodzina była priorytetem i poświęciłem dla niej bardzo dobry kontrakt. Na kilka tygodni zakotwiczyłem w Niemczech, gdzie obiecano mi umowę. Przez miesiąc zwlekali z jej podpisaniem i postanowiłem wrócić do domu. Wtedy też otrzymałem propozycję ze Stargardu. Byłem bardzo zaskoczony, gdyż nie wiedziałem, że w Polsce gra się w koszykówkę na wysokim poziomie. Nie byłem przekonany do tej opcji. Postanowiłem jednak spróbować. Spakowałem rzeczy i poleciałem do USA. Spędziłem z rodziną jeden dzień, który poświęciliśmy na pakowanie i ruszyliśmy w drogę do Stargardu. Z Chicago do Nowego Jorku. Następnie przesiadka w Londynie i lądowanie w Warszawie.

W stolicy Polski na koszykarza czekał Mirosław Noculak, w tamtych czasach agent koszykarski i trener, którego obecnie można posłuchać w roli komentatora meczów koszykówki. W latach 90. XX wieku współpracował ze Spójnią Stargard.

- Zapytałem go: ile będziemy jechać do Stargardu? Odpowiedział, że parę godzin. W rzeczywistości jechaliśmy jakieś 8-9 godzin - wspomina Martin Eggleston. - Gdy dojechaliśmy na miejsce, pod halą czekało na mnie mnóstwo ludzi i jeszcze więcej w środku. Byłem w szoku. Od razu, pomimo zmęczenia podróżą, chciałem wyjść na parkiet i zagrać z moimi nowymi kolegami. Akurat był rozgrywany turniej towarzyski i zagrałem następnego dnia. Zdobyłem 22 punkty, zrobiłem 11 wsadów. Spodobałem się kibicom, a ja od razu polubiłem nowe miejsce. Mogę szczerze powiedzieć, że nie żałuję swojej decyzji o odrzuceniu kontraktu w Hiszpanii i przyjeździe do Polski. Ludzie byli bardzo życzliwi. Nie tylko kibice. W sklepie, na ulicy pozdrawiano mnie. Czułem się wspaniale.

Keith Williams był w Stargardzie i grał w Spójni w latach 1995-1997

Pamiętacie Keitha Williamsa? To wielka część historii Spójni...

Zapach chloru i ogromny grzyb

Martin Eggleston przybył do Stargardu z rodziną. Wtedy, w 1994 roku, nie wiedział, co go czeka w nieznanej Polsce. A musiał myśleć nie tylko o swojej grze w Spójni, ale też o najbliższych.

- Miałam 12 lat, gdy przyjechaliśmy do Stargardu - wspomina Amber, najstarsza córka Martina. - Moją pierwszą przyjaciółką była Karina, dziewczynka mieszkająca po sąsiedzku. Do dziś mamy ze sobą kontakt. Czasami piszemy do siebie przez facebooka. Przez ten czas spędzony w Polsce miałam wiele koleżanek i kolegów.

Amber przyznaje, że początki pobytu w Stargardzie nie były łatwe.

- Początki były trudne, gdyż w ogóle nie znałam języka polskiego - wyjaśnia Amber. - Chodziłam do szkoły, która była bardzo blisko naszego mieszkania na osiedlu Zachód. Jeżeli dobrze pamiętam, to była Szkoła Podstawowa nr 13. Jak myślę o niej, to czuję zapach chloru ze szkolnego basenu. Na szczęście trafiłam na świetnych nauczycieli, którzy byli wyrozumiali i cierpliwi. Zadania tłumaczyłam sobie na język angielski, które po wykonaniu tłumaczyłam ponownie na polski. Nauczyciele poprawiali moje błędy gramatyczne. Do dziś bardzo dużo rozumiem, choć niewiele mówię po polsku.

Inne wspomnienia ze Stargardu ma siostra Amber - Janee.

- Nie pamiętam zbyt wiele z Polski, gdyż miałam zaledwie 2 lata jak przyjechałam do Stargardu - mówi Janee. - W moich wspomnieniach ciągle pojawia się ogromny grzyb, który służył nam do zabawy na pobliskim placu zabaw. Pamiętam nieco z przedszkola, do którego chodziłam w Stargardzie. Gdy oglądam jakiś program w telewizji i ktoś mówi po polsku to rozpoznaję niektóre słowa.

ZOBACZ TEŻ: Pierwszy wywiad Martina Egglestona, w szkole w Stargardzie

Urodziny w przedszkolu

Tori, starsza siostra Janee, a młodsza siostra Amber, ma wspomnienie mrożące krew w żyłach...

- Gdy przyjechaliśmy do Stargardu byłam w wieku szkolnym - wyjaśnia Tori. - Poszłam więc do szkoły, gdzie poznałam wielu przyjaciół. Najbardziej jednak zapamiętałam wydarzenie z placu zabaw. Bawiłam się z moimi koleżankami na zjeżdżalni. Tak niefortunnie się zdarzyło, że uderzyłam głową w kant i rozcięłam sobie czoło. Pewnie narobiłam strasznego hałasu, bo tata zbiegł na dół w rekordowym tempie. To był chyba jego najszybszy sprint w życiu. Wszystko się dobrze skończyło. Tylko blizna na czole pozostała. Do dziś mam po tym wydarzeniu "pamiątkę". Codziennie widząc siebie w lustrze przypominam sobie czas spędzony w Polsce.

Kiedy Tori miała piąte urodziny, w przedszkolu w Stargardzie, do którego wtedy chodziła, urządzono przyjęcie z tortem. Było dużo zabawy. Pamiątką tego wydarzenia są zdjęcia stargardzkiego fotoreportera Tadeusza Surmy. Można je obejrzeć w galerii zdjęć w tym materiale.

Martin Eggleston także ma ciekawe wspomnienia z pobytu w Stargardzie. Jedno z nich nawet przerażające...

- Na początku mieszkaliśmy blisko hali sportowej - mówi był koszykarz Spójni Stargard. - Następnie przeprowadziliśmy się do większego mieszkania na osiedlu Zachód. To było przy drodze wylotowej z miasta w kierunku na Szczecin. Do mieszkania po nas wprowadził się Tyrone Thomas (drugi amerykański koszykarz w składzie Spójni Stargard po awansie do najwyższej ligi w 1994 roku - dop. red.). Z okien mieliśmy widok na pobliskie więzienie. Pewnego dnia byłem naprawdę przerażony. Widziałem helikopter i ktoś zwisał na linie pod nim podwieszonej. Słyszałem strzały. Okazało się, że to były ćwiczenia dla służby więziennej.

K jak Kobylanka

Martin Eggleston był koszykarzem Spójni Stargard przez dwa sezony, w latach 1994-1996. Kolejne dwa lata spędził w pobliskich Szczecinie, grając w składzie lokalnego rywala stargardzkiego zespołu w najwyższej lidze koszykówki w Polsce. W czasie pobytu Martina i jego rodziny w Polsce w 1998 roku na świat przyszła Jedda. Mało kto wie, jak ciekawa historia wiąże się z jej narodzinami.

- Po dwóch latach spędzonych w Stargardzie, przeniosłem się wraz z rodziną do Szczecina, ale prawie codziennie przyjeżdżaliśmy do Stargardu - wspomina Martin Eggleston. - Mieliśmy tam wielu przyjaciół i lubiliśmy spędzać czas w tym mieście. W drodze do Stargardu zatrzymywaliśmy się na lody w Kobylance. Robiliśmy to za każdym razem pokonując trasę ze Szczecina do Stargardu. Pewnego dnia moja ówczesna żona Deborah powiedziała, że jeżeli będziemy mieli jeszcze jedną córkę, to damy jej na imię Kobylanka. I tak się stało. Gdy urodziła się moja czwarta córka udałem się do urzędu, aby otrzymać dla niej akt urodzenia. Nadaliśmy jej imię Jedda K Eggleston. To K właśnie oznacza Kobylanka. Wraz z Deborah postanowiliśmy, że powiemy jej o tym dopiero, gdy będzie miała 16 lat. To miała być nasza romantyczna historia.

Jak mówi były koszykarz Spójni Stargard, nadanie drugiego imienia córeczce, nawiązującego do miejscowości w regionie stargardzkim wcale nie było łatwe.

- Pamiętam, że miałem problem, aby nadać naszej córce imię Jedda K, gdyż urzędniczka upierała się, że to nie jest polskie imię i nie zgodzi się na takowe - opowiada Martin Eggleston. - Posprzeczaliśmy się trochę. Wtedy na pomoc przyszła inna pani, która znała mnie z koszykarskich parkietów i pomogła w uzyskaniu aktu urodzenia, na podstawie którego Jedda Kobylanka otrzymała polskie obywatelstwo.

Jedda nieco wcześniej niż w wieku 16 lat poznała historię swojego drugiego imienia.

- O tym, że na drugie imię mam Kobylanka dowiedziałam się, gdy miałam 10 lat - wspomina Jedda. - Do tego momentu to było po prostu K. Gdy tajemnica rodziców wyszła na jaw, poszperałam w internecie, aby dowiedzieć się trochę o Kobylance. Bardzo lubię to imię. Paszport jest już nieważny, ale na pewno wybiorę się do polskiej ambasady w Waszyngtonie, aby wyrobić sobie nowy.

Podobno ówczesny wójt gminy Kobylanka dowiedział się o tym, że drugie imię córeczki byłego amerykańskiego koszykarza Spójni Stargard nawiązuje do Kobylanki. Nie zostało to jednak w żaden sposób wykorzystane w celu promocji Kobylanki. Teraz, ćwierć wieku po tamtych wydarzeniach, pewnie inaczej zostałoby to odebrane.

- Może kiedyś wójt Kobylanki zaprosi Jedde i zostanie Queen of Kobylanka - śmieje się Martin Eggleston.

- Tak, ale tylko na jeden dzień - odpowiada na taką propozycję Jedda.

- Ok. Zrobimy paradę i będzie fajna zabawa - dodaje były koszykarz Spójni Stargard.

Rozbijał tablice, odwiedzał szkoły

Martin Eggleston był idolem dla wielu stargardzkich kibiców koszykówki. Pierwszy Amerykanin w Spójni Stargard, do tego grający niezwykle efektownie, wręcz kochający wsady piłki do kosza. Czasem kończyło się to nawet rozbiciem tablicy do koszykówki, czego dowodem są nagrania telewizyjne... To wszystko musiało się podobać kibicom, którzy po awansie stargardzkiego klubu do najwyższej ligi znaleźli się w innej rzeczywistości koszykarskiej niż wcześniej.

- Razem z Keithem Williamsem odwiedzaliśmy szkoły - wspomina Martin Eggleston. - Spotykaliśmy się z dziećmi. Moje córki Tori i Amber rozdały wtedy nawet trochę autografów. Dziś robię to samo. Odwiedzam szkoły. Rozmawiam z młodymi ludźmi. Czułem się trochę jak mentor. Wiedziałem, że to co powiem może mieć duży wpływ na tych młodych ludzi. Dlatego zawsze dawałem z siebie to, co najlepsze i angażowałem się w stu procentach.

Martin Eggleston grał w pamiętnym meczu w Stargardzie 3 grudnia 1994 roku pomiędzy Komfortem-Spójnią i Nobilesem Włocławek, który zakończył się bijatyką na parkiecie, a po spotkaniu koszykarze włocławskiego klubu wychodzili z hali w asyście policji.

- Bardzo dobrze pamiętam mecz z Nobilesem Włocławek - mówi Martin Eggleston. - Krążyły plotki, że zacząłem walkę z Romanem Olszewskim, ale to nie jest prawda. Udawał, że go uderzyłem i upadł na parkiet jak piłkarz próbujący wymusić rzut karny. Dzięki Bogu, że pokazał to film z lokalnej stacji telewizyjnej. Igor Griszczuk rozpoczął bójkę na parkiecie, która skończyła się dyskwalifikacją większości zawodników. Ja też byłem wśród nich. Zamknęli nas w szatni, gdzie pozostaliśmy do końca meczu, który ze Spójni dograli Iku (Ireneusz Purwiniecki - dop. red.), Marek Cieliński i Jarek Dubicki, z którym później grałem w Szczecinie. Pamiętam, że Dubicki ciągle sprawdzał notowania giełdowe. Często rozmawialiśmy o inwestycjach giełdowych.

Opisywane wydarzenia miały miejsce 3 grudnia 1994 roku w Stargardzie

Wielka bijatyka w Stargardzie. Mówiła o niej cała Polska. Po...

Eggleston trenerem Spójni? "To byłoby wspaniałe"

Okazuje się, że amerykański koszykarz Spójni mógł na dłużej zakotwiczyć w Polsce.

- Jak każdy, miałem lepsze i gorsze chwile, ale szczerze mówiąc, cały pobyt w Polsce zapamiętałem z tej dobrej strony - podkreśla Martin Eggleston. - Ja nawet miałem plany, żeby tam pozostać. Zostałem zarekomendowany do gry w polskiej reprezentacji. Oczywiście musiałbym przyjął polskie obywatelstwo. Niestety, ale w tamtych czasach nie mogłem posiadać dwóch paszportów i aby mieć polski należało zrzec się amerykańskiego. Nie zdecydowałem się na taki krok.

Po powrocie do USA Martin Eggleston kontynuował przygodę z koszykówką. Z zawodnika przekształcił się w trenera. Przez dwadzieścia lat trenował setki graczy, z których niektórzy grają teraz w NBA. Obecnie pracuje w Lorain County Community College. Jest tam głównym trenerem męskiej drużyny koszykówki. Pełni także funkcje student engagement specialist i student life adjunct professor. Były koszykarz Spójni Stargard nie ukrywa, że chciałby spróbować swoich sił poza USA. I podkreśla, że jest gotowy na pracę w Spójni Stargard.

- Bardzo dobrze wspominam Grzegorza Chodkiewicza i Krzysztofa Koziorowicza. Oni byli moimi najlepszymi trenerami i dobrymi ludźmi - mówi Martin Eggleston. - Jeżeli kiedykolwiek nadarzyłaby się okazja, chętnie wróciłbym do Stargardu jako trener. To byłoby wspaniałe, że jako były zawodnik Spójni, mógłbym po czasie zostać jej trenerem. Uwielbiam wygrywać i chciałbym sprawić, by Spójnia kroczyła ścieżką zwycięstwa. Gdybym dostał propozycję, to nie zastanawiałbym się ani przez chwilę.

Polska kuchnia i pamiątki

Martin Eggleston planuje odwiedzić Stargard.

- Obiecałem moim dzieciom, że kiedyś pojedziemy do Polski, żeby ponownie zobaczyły miejsca, w których spędziły część swojego dzieciństwa - wyjaśnia były amerykański koszykarz Spójni. - Stargard, Szczecin i oczywiście Kobylanka. Aha i jeszcze Police, gdzie urodziła się Jedda Kobylanka.

Jedda chętnie wybrałaby się do Polski.

- Urodziłam się w Polsce, ale niestety nic nie pamiętam - mówi Jedda. - Jestem dumna, że moja rodzina miała tak duży wpływ na popularyzację koszykówki w Stargardzie. Zdarza się, że otrzymuję wiadomości na fejsbooku, że mój tata był super zawodnikiem, że jest pamiętany nie tylko w Stargardzie, ale w całym kraju. Ludzie wspominają moje siostry. To jest niesamowicie miłe. Bardzo chcę tam pojechać.

Rodzina Martina Egglestona wspomina też polskie jedzenie.

- Lubię polskie jedzenie. Gotuję pierogi, bigos, gołąbki, barszcz czerwony - wylicza Amber. - Przypominam sobie, że w Stargardzie zjadłam najlepszego cheesburgera w życiu. Bardzo mi smakowały paszteciki w budce obok dworca kolejowego.

- Do dziś czuję w ustach smak ziemniaków ze szkolnej stołówki. Były przepyszne - opowiada Janee. - Niedawno z tatą odwiedziliśmy polską restaurację i zjedliśmy dobry polski obiad. Były ziemniaczki i kapusta.

- Robię zakupy w polskich delikatesach "Siedem róż" w Cleveland - mówi Martin Eggleston. - Kupuję polskie produkty. Bardzo lubię czasami zjeść polski obiad, a także poćwiczyć mój język polski. Korzystam również z usług polskiej pralni (Elyria Dry Cleaner).

O pobycie Martina Egglestona w Polsce i grze w Spójni Stargard świadczą pamiątki, które ma on u siebie. Jest także w kontakcie z kilkoma osobami ze Stargardu.

- Mam trochę pamiątek z pobytu w Spójni - wyjaśnia obecny trener koszykówki w USA, a kiedyś koszykarz Spójni Stargard. - Bardzo dużo zdjęć z tamtego okresu. Plakat, na którym jestem z Tyronem Thomasem. Oryginalna koszulka oprawiona w ramę wisi w pokoju mojego syna Jordana. No i mam ogrom wspaniałych wspomnień i kilku przyjaciół. Rozmawiam z Balą (Robertem Szczerbalą - dop. red.), Witkiem (Grudzińskim - dop. red.) i jego żoną, Ignacem (Piotr Ignatowicz - dop. red.). A także Andrzejem Junakiem. On akurat nie grał w koszykówkę, ale się zaprzyjaźniliśmy.

Jak Martin Eggleston wspomina Stargard po 25 latach?

- Stargard to nie tylko miejsce gdzie grałem, traktuję to miasto jak swój drugi dom, a mieszkańców Stargardu jak swoją rodzinę - podkreśla Martin Eggleston. - Mama Piotra Ignatowicza była dla mnie jak siostra. Zajmowała się nami jak swoją rodziną. Gotowała dla nas, zapraszała do siebie. To był naprawdę piękny okres w życiu moim i mojej rodziny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stargard.naszemiasto.pl Nasze Miasto