Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NaM ocenia(ć) Spójnię. Oj, boli ta porażka. Trener (nie)ekstraklasowy

Grzegorz Drążek
Grzegorz Drążek
Maciej Gładysiewicz
Maciej Gładysiewicz
Tadeusz Surma
W osiemnastej serii spotkań Energa Basket Ligi PGE Spójnia przegrała na wyjeździe z Treflem Sopot 71:72. Trener Marek Łukomski grał tylko siódemką zawodników. Tylko czterech zagrało poprawnie. Ta porażka może sporo kosztować Spójnię.

PGE Spójnia przegrała w Sopocie, mimo że na początku spotkania wygrywała 19:0, a nieco później miała nawet 21 punktów przewagi. Przegrała spotkanie, w którym przez niemal 37 minut była na prowadzeniu. Niespełna pięć minut przed końcem czwartej kwarty prowadziła 71:58 i nie rzuciła więcej punktów.

W roli oceniających redaktorzy Naszego Miasta Stargard Grzegorz Drążek i Maciej Gładysiewicz.

Tytułem wstępu

G.D.: O co gra w tym sezonie PGE Spójnia Stargard? Gdyby grała o utrzymanie, to osiem zwycięstw w osiemnastu spotkaniach można byłoby odebrać za sukces i gratulować realizacji celu. Nie o utrzymanie jednak miał grać stargardzki zespół. Prezes Spójni Paweł Ksiądz zamieszczając po poprzednim sezonie zdjęcie z trenerami Markiem Łukomskim i Maciejem Raczyńskim napisał, że "za rok walczymy dalej, o coś więcej!". Kto nie pamięta, przypominam, że w poprzednim sezonie była pierwsza runda play off i ósme miejsce. Coś więcej to albo druga runda play off, albo co najmniej siódme miejsce. Proszę sobie wybrać jedną z opcji i z tej perspektywy oceniać Spójnię w tym sezonie. Po porażce w Sopocie ósemka ucieka. Cel może nie zostać zrealizowany. Szykuje się więc klapa. Czemu? Bo zespół został źle zbudowany. Bo budowanie składu powierzono trenerowi, który ma wprawdzie doświadczenie w ekstraklasie, ale w przegrywaniu, a nie wygrywaniu. Posadę w Spójni otrzymał krótko po tym, jak został autorem początku końca ekstraklasowej Polpharmy Starogard Gdański. Tam źle zbudował zespół i w Stargardzie to powtórzył. W PGE Spójni pozostał tylko jeden zagraniczny zawodnik z piątki, którą ściągnął na starcie sezonu. Nie ma już także jednego Polaka, a trzech innych rozgrywa najgorsze sezony od lat. Jeśli chce się grać w play off, nie ma czasu na ciągłe przebudowywanie składu. Część kibiców domaga się odwołania trenera. Jest nawet petycja w tej sprawie. Wszyscy widzą co się dzieje, tylko zarząd klubu ma klapki na oczach. Marek Łukomski nie kwapi się do rezygnacji ze stanowiska. Widocznie zdaje sobie sprawę z tego, że Spójnia może być ostatnim klubem prowadzonym przez niego w ekstraklasie. U mnie pan Marek nie znajdzie pomocy, bronić go nie zamierzam. I nie chodzi o to, że nie potrafił tak pokierować zespołem w Sopocie, by Spójnia wygrała. Marek Łukomski powinien z hukiem wylecieć ze stargardzkiego zespołu po kompromitującej wypowiedzi po derbach. On się nie identyfikuje ze Stargardem, ze Spójnią, to niby dlaczego my mamy identyfikować się z nim?! I nie zmienię zdania nawet jeśli Spójnia wygra kolejnych pięć meczów z Łukomskim jako trenerem.

M.G.: Redaktor Drążek z jakichś powodów zakłada, że kierownictwo PGE pamięta o swoich deklaracjach i jest zainteresowane rozwojem sportowym Spójni na tym poziomie rozgrywek. Naoglądał się pan w młodości kolejnych wersji "Rocky" i oczekuje, że po tęgim mordobiciu następuje długi okres ciężkiej pracy, zwieńczony efektownym zwycięstwem w świetle jupiterów i przy owacji rozpromienionych trybun. Dobro zwycięża:) Tymczasem "stargardzki Rocky" z team Spójnia żyje w znacznie prostszym świecie, w którym ambicje sportowe mogą zaczekać do następnego sezonu, w sumie - nieważne, w której lidze. Na jupiterach się przyoszczędzi, w końcu i tak na koniec nie będzie sensu oświetlać pustych trybun, a kibic niech się lepiej zajmie czymś w swojej robocie i nie wtrąca do tej Spójniowej, profesjonalnej jak nigdy przedtem. Poza tym, gdzie mu tam w brudnych butach, ze średnią krajową, na salony... Z trenerem przybijemy sobie piąteczkę, coś tam w końcu wygra; kasa się zgadza, bilans jest w końcu przyzwoity i wystarczy na utrzymanie. Prezydent Stargardu przymyka oko na nijakość, więc i tutaj luzik. Na koniec dobro zwycięża. Wprawdzie tylko dobro zarządu Spójni, ale liczy się przecież pointa nudnej i coraz bardziej odrażającej opowieści o lekceważeniu tradycji KS Spójnia i wychowanych na niej tysięcy kibiców. Tyle z mojej strony nad tą trumną.

Trefl Sopot - PGE Spójnia Stargard. Co nam się podobało

G.D.: W czwórkę nie jest łatwo wygrać trwający czterdzieści minut mecz, nawet w przeciętnej polskiej ekstraklasie. A tylu właśnie zawodników coś wniosło do gry PGE Spójni przeciwko Treflowi. Niestety, kolejny raz w tym sezonie nie pomogli polscy zawodnicy. O zwycięstwo walczyli Justin Gray, Baylee Steele, Admon Gilder, Nick Spires. Każdy z nich miał słabsze fragmenty, ale w ogólnym rozrachunku każdy zrobił sporo dobrego. Steele kolejny raz wykorzystywał swój atut w postaci rzutów trzypunktowych, trafiając cztery trójki. Jedną więcej rzucił Justin Gray. Solidnie pracował Admon Gilder, ale jemu przytrafiła się wpadka w ostatniej akcji czwartej kwarty, która mogła zapewnić Spójni zwycięstwo. Amerykanin zgubił jednak piłkę. Nick Spires ponownie straszył rywali blisko kosza, miał trzy bloki, a w ataku trafił dwie trójki. Nie szło mu jednak w rzutach dwupunktowych, spudłował wszystkie cztery takie próby.

Na plusie Baylee Steele

M.G.: Racja. Młodzi Amerykanie (i Szwed) cieszą stargardzkie oko efektowną grą, zaangażowaniem, rozwiązaniami taktycznymi z uczelni, które dopiero co pokończyli. Pewnie są trochę zdziwieni brakiem sportowych ambicji w Stargardzie, mało - umówmy się - imponującym entuzjazmem do rozwoju ze strony władz klubu, karygodnymi wypowiedziami trenerów, którzy uśmiechają się od ucha do ucha po sromotnej porażce. W Stanach tego nie było, ale tutaj Europa. Wiadomo, dziwacy, za to mają fajnych kibiców na trybunach. Za rok zresztą już nas tutaj nie będzie...

Jak dla mnie wybór najlepszego gracza w przegranym przez trenera Łukomskiego meczu z Treflem jest akurat bardzo prosty. Justin Gray zagrał na 71 proc. z dystansu, trafiając 5 z 7 rzutów. Zdobył 18 punktów, rozdał 5 asyst, zszedł z boiska zaledwie na 20 sekund.

Na plusie Justin Gray

Trefl Sopot - PGE Spójnia Stargard. Co nam się nie podobało

G.D.: Tomasz Śnieg rozgrywa najsłabszy sezon w stargardzkim klubie. Lepsze mecze w jego wykonaniu to tylko pojedyncze wyskoki. W Sopocie kapitan PGE Spójni zagrał słabiutko. W czwartej kwarcie rozgrywający pozwolił odebrać sobie piłkę na środku boiska, co było początkiem dramatu stargardzkiego zespołu. Bardziej jednak niż tę wpadkę zapamiętam jego akcję na koniec drugiej kwarty. Tomasz Śnieg miał piłkę w rękach na kilka sekund przed końcem tej części i zbliżał się do kosza rywali. Równo z syreną powinien rzucić za 3 punkty, ale nie rzucił. Dlaczego? Bo to koszykarz, który nie oddaje rzutów trzypunktowych. Tak sobie kiedyś wymyślił i już! Ostatni taki rzut oddał 22 października 2019 roku. W kolejnym sezonie i w obecnym ani razu nie próbował trafić trójki. Powiedzmy sobie szczerze, to jest niepoważne i dziwaczne zachowanie. Nawet jeśli nie jest wybitnym strzelcem z dystansu, nie może w ogóle nie rzucać. Coś takiego tylko ułatwia obronę przeciwnikowi. Jeśli Tomasz Śnieg powie, że w meczu z Treflem nie zrobił tego świadomie, to jestem przekonany, że zrobił to podświadomie. Bo tak sobie kiedyś obiecał, a może nawet jakiś zakład z kimś zrobił, że przez cały sezon nie odda trzypunktowego rzutu i mocno się trzyma tego postanowienia. Nie mówię, że trafiłby z Treflem tę trójkę, ale nie rzucając pozbawił zespół szansy na zdobycie trzech punktów. A PGE Spójnia przegrała jednym. W koszykówce punkty można zdobywać na trzy sposoby: rzutami osobistymi, dwupunktowymi i trójkami. Jeśli Tomasz Śnieg nie chce wykorzystywać jednego z tych sposobów, niech zrzeknie się jednej trzeciej pensji. Będzie uczciwie.

Nie podobała się już tradycyjnie gra Daniela Szymkiewicza. Po przyjściu do stargardzkiego zespołu miał odbudować formę po długiej kontuzji. Nie odbudował jeszcze nawet w jednej piątej.

No i Kacper Młynarski. Co się z nim stało w tym sezonie, to chyba on sam nie wie. Przeciwko Kingowi Szczecin trafił jeden rzut na dziewięć z gry. Przeciwko Treflowi jeden na sześć.

Na minusie Tomasz Śnieg

M.G.: No tak. Polska rotacja wnosi do gry 10 punktów. To niepoważne i słabo świadczy o profesjonalnym podejściu graczy z dużym przecież doświadczeniem ligowym. Nie mnie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy. To zwykle trafia do zakresu podstawowych obowiązków sztabu szkoleniowego. Ale jakoś trudno mi uwierzyć, by ktoś cokolwiek w tej kwestii analizował. Skoro poziom sportowy wymienionej wyżej trójki jest z meczu na mecz coraz gorszy.

Na minusie pójdę śladem jednomyślności jaką w setkach komentarzy na różnych forach prezentują po meczu stargardzcy kibice, wskazując na indolencję trenera, który przy skróconej nieobecnością Neala rotacji zarzyna 5 graczy i jest zdziwiony, że pozostający bez formy Śnieg gubi piłkę w kluczowej akcji meczu. Grudzińskiego nie było w składzie, Szmit nie pojawił się na parkiecie ani na moment, a Szymkiewicz (cokolwiek by nie sądzić o jego formie) na 12 minut? Gdzie tu logika?

Na minusie Marek Łukomski

Liczba plusów w sezonie

Justin Gray 9
Erick Neal 7
Admon Gilder 5
Jonas Zohore 3
Jake O'Brien 2
Baylee Steele 2
Tomasz Śnieg 2
Jacobi Boykins 1
Kacper Młynarski 1
Daniel Szymkiewicz 1

Liczba minusów w sezonie

Tomasz Śnieg 7
Jake O'Brien 6
Marek Łukomski 6
Erick Neal 4
Jacobi Boykins 3
Kacper Młynarski 3
Daniel Szymkiewicz 3
Jonas Zohore 2
Baylee Steele 1

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: NaM ocenia(ć) Spójnię. Oj, boli ta porażka. Trener (nie)ekstraklasowy - Stargard Nasze Miasto

Wróć na stargard.naszemiasto.pl Nasze Miasto