Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Skończ p*****ć bzdury", czyli słowne starcia Narkuna i Askhama

Maurycy Brzykcy
Maurycy Brzykcy
KSW Foto
We współczesnym świecie, który w dużej mierze toczy się w rzeczywistości wirtualnej, właściwie nie zdarza się, by zawodnicy MMA przed walką nie posyłali uszczypliwości w stronę rywala. Jeżeli nie na konferencjach prasowych i ważeniach, to toczy się to w mediach społecznościowych.

Ostatnio ciszej zrobiło się o zawodniku mieszanych sztuk walki (MMA) Tomaszu Narkunie, nie tylko z uwagi na koronawirusa. Stargardzianin w ostatnich latach wyrósł na jedną z większych gwiazd federacji KSW, a ukoronowaniem jego ścieżki było zdobycie pasa w kategorii półciężkiej oraz dwa wygrane starcia z Mamedem Khalidovem. Zawodnik Berserker's Team porwał się nawet na mistrza wagi ciężkiej, ale z Philem de Friesem przegrał po decyzji sędziów.

ZOBACZ TEŻ:

Uszczypliwości, trash talking, przedwczesne starcia na konferencjach i ważeniach - to wszystko jest stare jak świat sportu. Na kortach, parkietach, boiskach, czy w ringach bardzo często jeden zawodnik próbuje zyskać przewagę psychologiczną nad drugim, wyprowadzając go z równowagi. Nagminnie oglądamy to już podczas trwania spotkań (zwłaszcza w krótkich przerwach w trakcie meczów koszykówki czy piłki nożnej), mistrzem w tym był m.in. Michael Jordan, który dominował nad przeciwnikami nie tylko pod względem koszykarskim. Gorzej z prowokowaniem radził sobie z kolei Zinedine Zidane. Jeden z największych piłkarzy w historii kilkanaście razy oglądał w karierze czerwone kartki i należy do "lepszych" pod tym względem. Dwukrotnie wylatywał także z boiska w mistrzostwach świata, w tym chyba w najbardziej prowokującym momencie w futbolu, czyli w finale mundialu 2006, gdy w dogrywce uderzył Marco Materazziego głową w klatkę piersiową. Zidane miał to uczynić po tym, jak Włoch słownie obraził jego rodzinę. Kilkanaście lat wcześniej na oczach całego świata w MŚ we Włoszech Rudi Voeller i Frank Rijkaard najpierw obrażali siebie wzajemnie, a skończyli na pluciu sobie we włosy.

W czasie samych walk, bokserskich czy MMA, besztanie rywala zdarza się rzadziej. Zawodnicy świadomi są tego, jak ogromne znaczenie ma koncentracja, jeden cios, jedna chwila nieuwagi, mogą zniweczyć walkę i długie miesiące przygotowań. Zdarzają się oczywiście też tacy wojownicy, którzy słownych pocisków potrafią nauczyć się w języku przeciwnika i ciskać nimi podczas wymian, czy kulania w parterze. Inni jak Nate Diaz, czy Conor McGregor prowokowanie mają we krwi, więc robią to właściwie każdym swoim gestem, przed, w trakcie, czy po walce. Większość prowokacji przenosi się jednak na długie tygodnie oczekiwania na starcie i przestrzeń medialną. Niektóre wymykają się jednak spod kontroli, jak gdy McGregor z ekipą zaatakował busa, w którym miał jechać jego rywal. Ostatecznie nie było go w nim, a w całym wydarzeniu pechowo brała udział m.in. polska zawodniczka, Karolina Kowalkiewicz, oczywiście przebywająca tam w roli pasażera.

Ten obszar świata próbuje na swój sposób podbić Tomasz Narkun. Dużo lepiej wychodzi mu walka w klatce, ale zawodnik ze Stargardu świadomy jest współczesnych mechanizmów. Sposób dobierania rywali do danej walki opiera się oczywiście na klasyfikacji w danej kategorii wagowej, na rozmowach z samymi uczestnikami, ale coraz więcej mają do powiedzenia kibice. Sami włodarze federacji MMA przyznają, że wola fanów ma chyba największe znaczenie, bo ostatecznie to dla nich te walki się toczą, i co ważniejsze - to oni płacą za transmisje z gal. Zdobycie przychylności kibiców nie tylko podczas samych starć, ale także w internecie, to teraz jeden z celów zawodników. A poza tym, im częściej się o kimś mówi w sieci, tym lepiej. Nie wszyscy potrafią poradzić sobie jednocześnie z medialnym udzielaniem się i treningami przygotowującymi do starcia. Teraz jednak, gdy niemal cały świat sportu stanął, zawodnicy mogą sobie poużywać w sieci.

ZOBACZ TEŻ:

Nudzi się wyraźnie Scottowi Askhamowi, świetnemu zawodnikowi MMA, który szturmem podbił KSW i kategorię średnią. Dwukrotnie pokonał Michała Materlę, pokonał Mameda Khalidova - naruszając tym samym całą hierarchię w polskiej federacji i zdobywając pas mistrzowski. Anglik dokonał tego w świetnym stylu, więc pewności siebie mu nie brakuje. Na początku roku próbował przekonać do starcia Tomasza Narkuna. Choć obaj panowie należą do różnych kategorii wagowych, mogliby się spotkać w ustalonym limicie i położyć na szali swoje pasy. To byłoby rzeczywiście najciekawsze starcie w tym roku. Anglik poszedł jednak dalej. Zaproponował turniej czterech zawodników, toczony w jeden dzień - tam też miałby się znaleźć Narkun oraz Khalidov. Teraz Askham już zdecydowanie wywołuje do walki tylko Narkuna. Mistrz wagi średniej wcześniej nie był tak aktywny w prowokowaniu rywali. Teraz nadrabia. Wdał już się w małą przepychankę słowną z Khalidovem, a teraz razem z Narkunem "strzelają" do siebie od kilku dni w sieci.

"Najpierw wyzywasz mnie na pojedynek chcąc mojego pasa. Później chcesz turnieju pomiędzy mną, tobą, Mamedem i kimś jeszcze. Teraz uważasz że Mamed nie zasługuje na rewanż z tobą... Co z Tobą nie tak??? Dość twoich gier, wyjdź do walki jak prawdziwy mistrz i nie uciekaj...." - napisał na swoim profilu Tomasz Narkun. Anglik szybko odpowiedział: - "Czy ja kiedykolwiek próbowałem uciekać? Wyzwałem ciebie do walki, tak powiedziałem o turnieju, ale ja z tobą w pierwszej walce! Odmówiłem Mamedowi, bo chcę pojedynku z tobą. Jednak to prawda, co mówią o tobie – jesteś imbecylem!"

Stargardzianin nie pozostawał dłużny:"Coś ci się uroiło. To po co mówiłeś, że chcesz mojego pasa, skoro później chciałeś turnieju bez limitu wagowego? Po co chciałeś Mameda do turnieju skoro nie chcesz z nim walczyć? A ok, od razu zakładałeś, że ze mną przegrasz, wtedy faktycznie nie doszłoby do walki z nim, więc kto tu jest imbecylem...? Skończ pieprzyć bzdury i skoncentruj się na tym co powiesz po przegranej walce ze mną- pewnie znów będziesz kręcił." Anglik zdążył jeszcze zaczepić brata Narkuna i czeka na rozwój wypadków.

To tyle, jeżeli chodzi o ostatnie dni w polskim MMA. Walki na słowa i próba stworzenia zapotrzebowania na pojedynek, które w największej mierze przejawiają sami zawodnicy. Podobnie, jak dzieje się to ostatnio w przypadku Marcina Wrzoska i Borysa Mańkowskiego, ale pojedynek tych dwóch jest mniej realny. Najważniejsze jednak, by do walki samych prowokatorów, czyli Narkuna i Askhama, doszło. Kibice zawsze chętnie obejrzą, jak sobie dwóch wojowników wyjaśnia sobie wszystko w klatce. O jakość pojedynku chyba nie będzie trzeba się martwić. Bo ten medialny stoi na razie na miernym poziomie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Skończ p*****ć bzdury", czyli słowne starcia Narkuna i Askhama - Głos Szczeciński

Wróć na stargard.naszemiasto.pl Nasze Miasto