Skoro gołąb na ślub, to kret na pogrzeb. Kabaret Ciach wypełnił Piwnicę TPS roześmianą publicznością

Prezes TPS Jan Zenkner nie ukrywał wzruszenia zapowiadając tak znany kabaret i widząc pełną salę.

Publiczność bawiła się świetnie, dosłownie wciągnięta do zabawy. Pani Sylwia dostała pozdrowienia od brata, spotkanego przez kabaret w trasie, pani Lucyna została "żoną" Mateusza Czechowskiego, także panowie stali się tymczasowymi członkami rodziny zielonogórskiego kabaretu.

Nie zabrakło czarnego humoru (tytułowe "Gołębie i krety" okazały się gołębiami wypuszczanymi po ślubie i kretami wpuszczanymi po pogrzebie...), gierek słownych (skoro Stach jest Stanisławem, to Lech Lenisławem?!) i odniesień do bieżących wydarzeń (przed wyjazdem prezydenta założone zostają blokady na wszystkie cinquecento...).

W pewnym momencie kabareciarze zapytali o przedstawicieli władz i okazało się, że wśród publiczności nie ma żadnego. Było to dość zaskakujące, bo w Stargardzie trwa przedwyborcza kampania i kandydaci na prezydenta miasta pokazują się, gdzie tylko się da.

Nasz fotoreporter Tadeusz Surma w tym czasie uwiecznił kandydata Rafała Zająca w innej norce, na widowni w Art Cafe. Co robili w tym czasie pozostali, niestety nie wiemy. Ireneusz Rogowski być może odpoczywał po I Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Kobylance, w którym wziął udział, za rękę (dosłownie!) z wójtem Kobylanki, Mirosławem Przysiwkiem. Czyli Irek i Mirek, pozostając w żartobliwych klimatach.

A że żaden z kandydatów nie przyszedł na kabaret, po części by się pokazać, to pewnie dlatego, że w Piwnicy jest za ciemno...

Wracając do występu Małgorzaty Czyżyckiej, Tomasza Kowalskiego, Leszka Jenka i Mateusza Czechowskiego, to był - jak zwykle! - bardzo udany. Nie będziemy jednak opisywać nowych skeczów Ciacha, bo to po prostu trzeba samemu zobaczyć!

To, co później się dzieje w tej jedynej w programie piosence, warto zobaczyć na własne oczy.