Śląsk Wrocław - Spójnia Stargard. Dogrywka wyłoniła zwycięzcę. Zepsuta końcówka czwartej kwarty

Stargardzki zespół przed dzisiejszym meczem we Wrocławiu grał bardzo skutecznie. Miał sześć zwycięstw w ośmiu ostatnich spotkaniach.

PGE Spójnia lepiej rozpoczęła mecz, przede wszystkim radziła sobie w ataku zdobywając w pierwszej kwarcie 26 punktów. W drugich dziesięciu minutach nie rzuciła ich tyle, ale to właśnie wtedy odskoczyła gospodarzom. Najwyższe prowadzenie stargardzkiego zespołu wynosiło 10 punktów.

Po długiej przerwie najpierw Śląsk nieco się zbliżył do Spójni, ale szybko goście opanowali sytuację i wyszli na jedenastopunktowe prowadzenie. Koszykarze Śląska w dzisiejszym spotkaniu stawiali na rzuty z dystansu, w sumie trafili ich piętnaście, ale nie to było decydujące. Po trzech kwartach dalej prowadziła Spójnia, mając sześć punktów przewagi.

W stargardzkiej drużynie najlepiej radzili sobie dzisiaj Mateusz Kostrzewski i Baylee Steele. Kostrzewski rzucił 24 punkty i miał 7 zbiórek, a Steele rzucił 23 pkt i miał 10 zebranych piłek.

Problemy stargardzkiego zespołu były na rozegraniu. W Spójni dalej nie ma koszykarza, który wypełniłby lukę po tym, jak ze Stargardu wyjechał Ricky Tarrant. Sam Tomasz Śnieg nie może grać mocno naciskany przez rywali przez cały mecz. A trener Maciej Raczyński jakoś nie jest przekonany do Szymona Walczaka, którego wpuścił na parkiet w pierwszej połowie, ale na krótko. W drugiej połowie, kiedy Śniegowi przydałoby się kilka minut odpoczynku, trener Raczyński nie wprowadzał zmiennika na rozegraniu.

ZOBACZ TEŻ: NaM ocenia(ć) Spójnię. Noty za mecz z Treflem Sopot

Mimo to wydawało się, że Spójnia kontroluje wydarzenia na parkiecie wrocławskiej hali. Na niespełna cztery minuty przed końcem czwartej kwarty miała dziewięć punktów przewagi. W końcówce tej części stargardzki zespół się pogubił, zarówno na boisku, jak i na ławce trenerskiej.

Koszykarze Spójni pozwolili rywalom na trzy celne rzuty trzypunktowe. A kiedy 37 sekund przed końcem czwartej kwarty Maciej Raczyński wziął przerwę przy prowadzeniu Spójni 83:80, nie wiadomo po co stargardzki zespół wznowił grę na połowie rywali rezygnując z akcji 24-sekundowej i zmuszając się do akcji o 10 sekund krótszej. Podobnie zrobił jeszcze raz, kiedy wziął kolejną przerwę.

A na boisku Steele niepotrzebnie szybko oddał rzut, Nick Faust faulował Elijaha Stewarta przy rzucie trzypunktowym i skończyło się trzema celnymi osobistymi i doprowadzeniem do remisu. Spójnia mogła jeszcze przesądzić o swoim zwycięstwie, ale Tomasz Śnieg zostałzablokowany.

W dogrywce najpierw na cztery punkty odskoczył Śląsk, ale Spójnia odpowiedziała skutecznymi akcjami i znowu prowadziła. Ale i w doliczonym czasie zawiodła w końcowych fragmentach. Na 6 sekund przed końcem dogrywki Gibson rzucił za 2 pkt, a w ostatniej akcji meczu, w której Spójnia ponownie mogła zapewnić sobie wygraną, zablokowany został Baylee Steele.

Spójnia przegrała we Wrocławiu 94:95. W tym sezonie stargardzki zespół drugi raz przegrał ze Śląskiem różnicą punktu. W Stargardzie uległ 73:74. Kolejne spotkanie Spójnia rozegra 28 grudnia, u siebie z GTK Gliwice

Śląsk: Dziewa 19 (trzy razy za 3 pkt), Stewart 19 (4), Gibson 18 (4), Jovanovic 15 (2), Szlachetka 7 (1), Gabiński 5 (1), Wójcik 5, Keller 4, Tomczak 3, Musiał

PGE Spójnia: Kostrzewski 24 (2), Steele 23 (1), Faust 15 (2), Śnieg 15, Młynarski 11 (3), Cowels III 6, Gudul, Walczak