Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

SP 1 Stargard. Mama ucznia "jedynki": ta szkoła nie jest odpowiednio zabezpieczona na czas epidemii. Pani dyrektor: zrobiliśmy, co mogliśmy

Emila Chanczewska
Zawody lekkoatletyczne 6.10.2020 r. w Stargardzie.
Zawody lekkoatletyczne 6.10.2020 r. w Stargardzie. archiwum prywatne
Na początku tego tygodnia, na Lekkoatletycznym Stadionie Miejskim przy ul. Sportowej 1 w Stargardzie, odbyły się międzyszkolne zawody w bieganiu. Rywalizowali w nich uczniowie stargardzkich podstawówek. Dzieci nie zachowywały między sobą dystansu, nie miały zasłoniętych nosów i ust. Przelało to czarę goryczy dla mamy jednego z uczniów SP 1, która zarzuca szkole, że nie dba dostatecznie o bezpieczeństwo epidemiologiczne. Mamy wyjaśnienia dyrektor "jedynki".

- Na zawodach, w których brali udział także uczniowie SP 1, nie było zachowanego dystansu między uczniami, na zdjęciach widać, że wszyscy byli stłoczeni koło siebie, bez maseczek - opowiada stargardzianka, mama ucznia SP 1. - Tak samo niestety jest u nas w szkole. Korytarze są wąskie, uczniowie się tłoczą. Jesteśmy chyba też jedyną szkołą w mieście, w której uczniowie nie siedzą w jednej klasie, ale je wciąż zmieniają. Klasy nie są odpowiednio dezynfekowane. Mamy wzrost zakażeń w całym kraju. Obawiam się o swoje dziecko.

Szkoła Podstawowa nr 1 im. Juliusza Słowackiego, działająca przy ul. Sienkiewicza w Stargardzie, triumfowała we wspomnianych zawodach biegowych.
- Zdobyliśmy kilka pucharów, ale wcale one nas nie cieszą, udział we wszystkich kolejnych zawodach odwołujemy - komentuje Jadwiga Roszak, wieloletnia dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Stargardzie. - To prawda, że w naszej szkole uczniowie przenoszą się między klasami. Mamy ponad 700 dzieci i nie ma takiej możliwości, nie ma tylu sal, by każda klasa miała własną. Tylko klasy 1-3 mają swoje klasy, osobną szatnię. Nauka jest na zmiany, między zmianami prowadzona jest dezynfekcja. Jest ponad 100 osob w świetlicy, która działa już od godziny 6.30. Przy wejściu do szkoły można zdezynfekować dłonie. Uczniowie chodzą w maseczkach na przerwach, przestrzegamy tego. Nauczyciele noszą maseczki lub przyłbice. Zrobiliśmy, co mogliśmy. Reszta nie od nas zależy, nic więcej w szkole nie da się zrobić. Rodzice dzwonią, zgłaszają, że nie wysyłają na lekcje zaziębionych dzieci. Postawy są różne, niektórzy nic sobie z epidemii nie robią, inni bardzo się boją. Nie mieliśmy dotąd żadnego przypadku zakażenia i życzyłabym sobie, by tak zostało. Zaznaczam, że zawsze można porozmawiać bezpośrednio z dyrekcją, jestem wciąż w szkole, przyjmę każdego w czasie pracy sekretariatu. Mamy też popołudniowe dyżury, dużo rodziców z nich korzysta. Najgorsze są takie zarzuty od rodzica, bo skoro nam nie ufa, to być może powinien przenieść ucznia do innej szkoły, nie ma przecież przymusu...

Dyrektor J. Roszak uważa też, że zdalne nauczanie było złe dla wszystkich.
- Rodzice muszą pracować, to raz, a dwa, że nikt się niczego nie nauczy bez bezpośredniego kontaktu - mówi dyrektor SP 1.

Rozmowa z dyrekcją "jedynki" przeprowadzona była dzień po zawodach, w środę 7 października.
- W piątek w SP 1 dzieci odesłane zostały do domów, zwołana została jakaś specjalna rada - mówi jedna z mam.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stargard.naszemiasto.pl Nasze Miasto