Stargardzianin 18 sierpnia 2018 r. wykonał nocny drift po rondzie w centrum Stargardu, w którym stracił panowanie nad bmw, uderzył w barierki i wjechał na chodnik raniąc 8 osób.
Sąd skazał go dziś na:
- rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata,
- dozór kuratora przez ten czas,
- zobowiązanie do pisemnego informowania kuratora co pół roku o przebiegu próby
- oraz zobowiązał do kontynuowania nauki i przygotowania się do zawodu,
- a także zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 10 lat
- i 3 000 zł grzywny.
Czytaj również: TUTAJ PISALIŚMY O POCZĄTKU PROCESU DAMIANA M.
- Jego wina nie budzi wątpliwości - mówiła dziś sędzia Halina Waluś z Sądu Rejonowego w Stargardzie, która przewodniczyła procesowi Damiana M. - Potwierdzają ją dowody, zeznania świadków, protokół oględzin miejsca zdarzenia, opinie biegłych. Ma ogromne szczęście, że mimo dużej ilości osób pokrzywdzonych, w większości nie doznały poważnych obrażeń. Ma też szczęście, że do zdarzenia doszło w miejscu, gdzie były barierki, co ograniczyło jego skutki.
Damian M. musi mieć na uwadze, że samochód to nie zabawka lecz maszyna, która może zrobić krzywdę. On chyba o tym zapomniał, przecenił swoje umiejętności. Wyłączył system antypoślizgowy i przekroczył dozwoloną prędkość.
- sędzia Halina Waluś, Sąd Rejonowy w Stargardzie
ZOBACZ TEŻ:
Sąd uznał, że najbardziej wychowawcze będzie zakazanie prowadzenia pojazdów mechanicznych - nie na 5 jak chciał obrońca - ale na 10 lat.
- To długi czas na refleksję nad swoim zachowaniem - mówiła sędzia.
Wyrok w zawieszeniu to niewątpliwy sukces obrońcy Damiana M., szczecińskiego mecenasa Przemysława Gaca. Sąd podkreślał, że obrońca wykazał się rozsądkiem i mądrością nie starając się udowodnić, że jego klient nie ponosi winy.
Sąd wziął też pod uwagę, że Damian M. pisał do pokrzywdzonych przeprosiny, prowadził z nimi rozmowy, negocjacje, wspólnie z adwokatem do nich dotarł i zawarł ugody, a roszczenia zostały zaspokojone przed ogłoszeniem wyroku.
Ani akt oskarżenia ani wyrok nie zawiera elementu udziału Damiana M. w zorganizowanym drifcie. Nie zostało to udowodnione.
- Sąd musi podkreslić, że dziwi zachowanie dorosłych osób, które znalazły się w tamtym miejscu z małymi dziećmi - mówiła H. Waluś. - Zabrakło rozsądku, refleksji. To przyzwolenie na tego typu zachowania, a gdy dochodzi do tragedii, ma się pretensje do wszystkich, nie do siebie.
Damianowi M. groziło od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
- To nie jest nadzwyczajne złagodzenie kary, to jest kara najniższa z możliwych - wyjaśniała sędzia Halina Waluś. - Damian M. jest młodociany, nie ma skończonych 21 lat, a takie osoby należy wychowywać, nie karać.
Sąd uznał, że największą kara dla Damiana M. był 26-dniowy areszt, do którego trafił bezpośrednio po zdarzeniu.
- Jesteśmy zadowoleni, że sąd podzielił wiele argumentów obrony i że kara jest z warunkowym zawieszeniem - komentuje Przemysław Gac, obrońca Damiana M. Oskarżony po ogłoszeniu wyroku popłakał się.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura najprawdopodobniej, po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia, będzie się od niego odwoływać.
ZOBACZ TEŻ:
Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?