Do dramatycznego zdarzenia doszło po Nowym Roku, przy ul. Krasińskiego. Podczas porannego spaceru trzymanego na smyczy labradora napadł wyprowadzony luzem i bez kagańca agresywny owczarek niemiecki. Rozciął mu ucho i poturbował łapę.
Właściciel napastnika nie reagował, jego żona wyszła z domu i zawołała psa. Dyżurny policji odmówił przyjazdu, sprawą nie zainteresowali się też policjanci z mijanego radiowozu, którzy według poszkodowanej „spędzali czas na pogaduchach z koleżanką”.
Gdy po jakimś czasie dyżurny oddzwonił do właścicielki zmasakrowanego psa, ta nie chciała już pomocy policji.
- Policja odmówiła przyjazdu w sytuacji, gdy było zagrożone życie i zdrowie moje i psa - mówi. - Zostałam na ulicy sama z pogryzionym, zakrwawionym i kulejącym psem, który ledwo doszedł do domu.
Zostałam na ulicy z pogryzionym, zakrwawionym, dużym i ciężkim psem
- Ciężko wyrokować, czy dyżurny zachował się prawidłowo, czy nie, bo każda interwencja jest inna - mówi podkom. Łukasz Famulski, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie. - W tej sytuacji, już po napaści, najważniejsze było ratowanie psa i tym kierował się dyżurny pouczając właścicielkę, by zabrała psa do weterynarza, a w dalszej kolejności zgłosiła się na komendę. Jeżeli uważa, że reakcja była nieprawidłowa, ma prawo złożyć skargę, która zostanie rozpatrzona. Policja nigdy nie jest obojętna na takie zgłoszenia, ale to nie oznacza, że za każdym razem przyjeżdża na miejsce zdarzenia.
Policja tłumaczy także, że mijany patrol był w trakcie prowadzenia interwencji.
- To dziwny widok, gdy podczas interwencji policjanci są w radiowozie, a osoba wobec której ją podejmują na zewnątrz - komentuje kobieta, która przeprowadziła własne śledztwo. Wynika z niego, że owczarek jest spuszczany ze smyczy, wyprowadzany bez kagańca, także przez nieletnią dziewczynkę. Widziała to sama, potwierdzają to sąsiedzi. Ma nagrania i zdjęcia.
Złożyła już zeznania w straży miejskiej.
- Prowadzimy czynności wyjaśniające, będziemy słuchać świadków, rozmawiać z sąsiadami - mówi Wiesław Dubij, komendant straży miejskiej w Stargardzie. - Poszkodowana wskazała właściciela wilczura, który pogryzł jej psa, ten jednak nie przyjął mandatu i wszystkiego się wyparł.
Za „niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia” grozi grzywna do 500 zł. W przypadku jej nieprzyjęcia, straż miejska kieruje sprawę do sądu. Ten może przyznać wyższą karę plus nawiązkę za poniesione straty.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?